Strzały na ulicach Krakowa… 90 lat temu.

strajk_krakowStrajki w zakładach pracy, represje, w końcu 5 listopada 1923 roku strajk generalny, a później zamieszki na ulicach Krakowa, które przerodziły się w regularne bitwy z wojskiem i policją. Tak 90 lat temu o sprawiedliwość społeczną, prawa pracownicze i swobody obywatelskie walczyli nasi przodkowie. Dziś mało kto pamięta, że w II RP wojsko i policja również strzelało do obywateli.

W nocy z 29 na 30 października policja wpadł do wielu mieszkań krakowskich kolejarzy. Mimo oporu ich rodzin, siłą pod groźbą użycia karabinów zabierała mężczyzn. Zgodnie z decyzją ministra spraw wewnętrznych Władysława Kiernika, pracownicy PKP zostali powołani do służby wojskowej i mieli zostać skoszarowani. Większość z nich zbojkotowała to polecenie, nie dowierzając, że władze zrealizują pogróżki i będą traktowały ich jak dezerterów. Prawicowy rząd premiera Wincentego Witosa był jednak zdeterminowany, by nie dopuścić do planowanego strajku generalnego. Oprócz militaryzacji kolei, w Krakowie zakazano wszelkich zgromadzeń publicznych, a dla łamiących prawo wprowadzono surowe sądy doraźne. W tej atmosferze Centralna Komisja Związków Zawodowych oraz Centralny Komitet Wykonawczy Polskiej Partii Socjalistycznej podjęły decyzję o rozpoczęciu strajku generalnego. Miał on dotyczyć nie tylko tragicznej sytuacji ekonomicznej, ale także być protestem przeciwko militaryzacji gospodarki, sądom doraźnym oraz w obronie Rzeczypospolitej Demokratycznej.

Przyczyny

Kryzys ekonomiczny, jaki dotknął Europę na początku lat 20., spowodował falę robotniczych wystąpień. Ich kulminacja w II Rzeczypospolitej nastąpiła w roku 1923. Odbyło się wtedy ponad 1200 strajków, w których bezpośrednio uczestniczyło prawie milion osób. Większość z nich kończyła się pełną realizacją postulatów pracowniczych. Protesty wynikały z pogarszającej się sytuacji ekonomicznej w kraju. Głównym problemem młodego państwa był brak pieniędzy, który wobec ciągle rosnących wydatków, władze rekompensowały ich masowym dodrukowywaniem. Rosnący obieg waluty, nie mającej pokrycia w towarach, powodował wzrost inflacji. Początkowo nakręcała ona młodą polską gospodarkę, jednak przejście do hiperinflacji było ciężarem, jakiego społeczeństwo nie mogło wytrzymać. Błyskawiczna utrata wartości pieniędzy powodowała, iż podwyżki pensji nie nadążały za wzrostem cen produktów pierwszej potrzeby. Pod wpływem protestów wynagrodzenia zaczęto wypłacać pracownikom co dwa tygodnie, później co tydzień, a w niektórych zakładach nawet w formie dniówek. Mimo to płace realne zmalały nawet o połowę. Akcje strajkowe obejmowały nie tylko robotników. Od początku roku protesty podejmowali m.in. drukarze, czeladnicy piekarscy, pracownicy zakładów metalowych (m.in. w zakładach Zieleniewskiego), stróże kamienic, urzędnicy bankowi, a nawet pracownicy krakowskich teatrów i operetki.

Sytuacja ekonomiczna jeszcze bardziej zaczęła pogarszać się od maja 1923 roku, gdy ponadpartyjny rząd Władysława Sikorskiego zastąpił prawicowy gabinet tzw. Chjeno-Piasta, czyli koalicji Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej (ugrupowania endeckie i chadeckie) oraz PSL Piast (skupiającego bogatych chłopów). Partie te reprezentowały interesy zamożniejszej część społeczeństwa: przedsiębiorców, ziemiaństwa czy kupców. Dla nich inflacja była do pewnego stopnia korzystna. Sprzyjała eksportowi oraz umożliwiała przenoszenie kosztów produkcji i dystrybucji towarów na społeczeństwo. Rząd Wincentego Witosa, tylko przez cztery ostatnie miesiące 1923 roku, dodrukował gigantyczną ilość pieniędzy podwajając ich ilość w obiegu.

Z końcem października do Krakowa ściągano policjantów z sąsiednich regionów. Wojewoda Małopolski Kazimierz Gałecki wyraźnie obawiał się niepokojów w mieście. Na dzień przed planowanym strajkiem oplakatowano miasto tekstem jego odezwy, w której ostrzegał, że „władze są przygotowane i spełnią swój obowiązek ochrony ładu i porządku”. Na ulicach pojawiło się wojsko, kawaleria, a nawet samochody pancerne. Mimo prób zastraszenia, podobnie jak w reszcie kraju, strajk generalny rozpoczął się w Krakowa zgodnie z planem. To właśnie na południu Polski przybrał on najgwałtowniejszy przebieg. Wynikało to głównie z faktu, iż ruch socjalistyczny w porównaniu z resztą kraju był tu lepiej zorganizowany. Już za czasów śp. monarchii Austro-Węgierskiej na terenie Galicji mógł on funkcjonować niemal oficjalnie.

Przebieg wydarzeń

„Dajcie nam kule w łeb! No! Strzelajcie do nas, jesteśmy bez broni” – krzyczała do celujących w stronę tłumu żołnierzy starsza kobieta. Wielu z nich opuściło karabiny. Strajkujący zgromadzeni na placu Szczepańskim chcieli dojść pod Dom Robotnika, przy ulicy Dunajewskiego. Rano 5 listopada pracę wstrzymały niemal wszystkie fabryki i przedsiębiorstwa w mieście. Ich pracownicy spotkali się przed siedzibą związków zawodowych. Cały dzień sytuacja była napięta, co chwile dochodziło do większych lub mniejszych prowokacji ze strony władz. W tłum zebranych wjechali żołnierze na koniach, którym nakazano rozgonić zgromadzonych, bijąc ich szablami na płasko. Ci odpowiedzieli atakując żołnierzy i konie stalowymi prętami, 20 żołnierzy zostało rannych. Nieliczne jeszcze starcia kończyły się sukcesami robotników i ustępstwami władz. Dzięki temu pierwszy dzień strajku przebiegł stosunkowo spokojnie.

6 listopada, zaplanowano kolejne zgromadzenia pod Domem Robotniczym. Chcący do nich nie dopuścić wojewoda Gałecki nakazał wojsku i policji zablokowanie ulic biegnących do siedziby związków zawodowych. Robotnicy, którzy ściągali do centrum spod swoich zakładów pracy, już w drodze byli atakowani przez policję. Tłumy dotarły jednak na ulice Dunajewskiego. Tam zastali podwójny szpaler policji i wojska. Żołnierze wobec nadciągających tłumów otrzymali rozkaz założenia bagnetów na broń. Nie wszyscy chcieli wykonać rozkaz. Nagle w stronę linii policji i wojska ruszył pędem wóz konny załadowany kapustą, a za nim tłum robotników. Szpaler rozstąpił się, zapanował powszechny chaos. Demonstrantom udało się otoczyć żołnierzy, którym wyrywano z rąk karabiny i zabierano pasy z nabojami. Rozkaz do wycofania został przez tłum przyjęty z radością. W ogólnym zamieszaniu, jakie zapanowało na ulicy, padły pierwsze strzały. W polu rażenia znalazł się tłum przemieszanych ze sobą żołnierzy, strajkujących i gapiów. Zaczęła się regularna strzelanina. Padli pierwsi zabici robotnicy. Ciężko ocenić kto otworzył ogień pierwszy, jednak w starciu nie zginął żaden z policjantów.

Dowódcy wojskowi podjęli decyzję o wysłaniu przeciwko strajkującym dwóch szwadronów kawalerii. Szarżujących ulicą Dunajewskiego ułanów przywitały kamienie i strzały. Wiele koni wywracało się na polanej wodą, śliskiej nawierzchni ulicy. Na nich przewracały się kolejne konie. W kłębowisko ludzi i zwierząt nadal padały strzały. Byli pierwsi ranni i zabici wśród żołnierzy. Robotnicy, wśród których było wielu weteranów I Wojny Światowej i sformowana wcześniej milicja strajkowa, podjęli skuteczną walkę. Z ciał martwych koni układano na ulicach barykady. Część strajkujących ruszyła w stronę Rynku Głównego, gdzie starła się z policją zdobywając więcej broni, w tym karabiny maszynowe. Władze kierowały do walki kolejne oddziały wojska, w tym dwa samochody pancerne. Te jednak na niewiele się zdały, gdyż ze względu na brak pancerza na dachu, były łatwym celem dla bojowców strzelających z okien i dachów kamienic. Jeden z pojazdów, o nazwie „Dziadek”, po tym jak zginął członek jego załogi, został zdobyty przez strajkujących.

Do działania błyskawicznie wkroczyli również politycy PPSu. Poseł Emil Bobrowski spotkał się z wojewodą Gałeckim, a Zygmunt Marek rozpoczął telefoniczne negocjacje z ministrem spraw wewnętrznych. Władze liczyły, że uda im się rozwiązać sytuację przy użyciu środków militarnych. Jednak widząc niekorzystny dla siebie obrót sytuacji na ulicach Krakowa, w obawie przed rozprzestrzenieniem się zamieszek, Witos uległ argumentacji socjalistycznych polityków. Zadeklarowano gotowość do wycofania wojska z ulic miasta i cofnięcia decyzji o militaryzacji kolei, a w zamian politycy PPS mieli wygasić starcia i rozbroić robotników.

Po południu zapanowało zawieszenie broni. Wyznaczono coś na kształt linii demarkacyjnej. Połowa miasta znalazła się pod kontrolą milicji strajkowej, a policja i wojsko nie miały tam prawa wstępu. Rząd przegrał starcie na ulicach z uzbrojonymi robotnikami. Siedziba związków zawodowych stała się sztabem strajkujących. Przygotowywano się w nim do dalszej walki, a na miasto ruszyły patrole milicji strajkowej. Wiele osób widziało też ludzi z piłsudczykowskiego Związku Strzeleckiego. Ich udział w wydarzeniach był jednak dość spontaniczny i wynikał z niechęci żywionej do endecji. Politycy PPSu już rozpoczynali działania, agitując za zakończeniem oporu. Jeszcze tego samego dnia samochód pancerny odesłano do koszar.

Konsekwencje

Rozbrajanie robotników przeprowadzono dzień po krwawych wydarzeniach. Posłowie PPSu przekonywali, że jest ono koniecznie ze względu na plany rządu, który chce przepuścić frontalny atak na Kraków. Mimo woli kontynuowania walki przez dużą część strajkujących, akcja została zakończona. W jej skutek zniesiono została militaryzacja kolei oraz odwołana decyzja o wprowadzenie sądów doraźnych wobec protestujących kolejarzy. W wyniku walk w sumie zginęły 32 osoby. 14 żołnierzy, 15 robotników oraz 3 inne osoby bezpośrednio niezwiązane ze związkami zawodowymi. Ile osób zostało rannych ciężko oszacować, jedyne oficjalne dane mówią tylko o 100 rannych żołnierzy i 38 rannych policjantach. W kolejnych dniach zamieszki wybuchły też w Tarnowie i Borysławiu.

Skutki wydarzeń krakowskich odbiły się szerokim echem w kraju. Były kilkukrotnie dyskutowane w sejmie. Prawica próbowała przedstawiać je jako działanie proradziecke. PSL „Wyzwolenie” i PPS winą za przelew krwi obciążały ministra Kiernika i wojewodę Gałeckiego. Zamieszki pośrednio przyczyniły się do upadku rządu Witosa. W grudniu 15 posłów koalicyjnego PSL „Piast” przeszło do PSL „Wyzwolenie”, w ten sposób koalicja straciła większość, a rząd musiał podać się do dymisji. Jego miejsce zajął gabinet Władysława Grabskiego, również popierany przez prawicę, ale mniej kontrowersyjny. Grabskiemu udało się zahamować hiperinflacje i ustabilizować sytuacje gospodarczą. PPS w wyników strajku nie przejęło władzy, ale wzmocniło swoją pozycję.

Bibliografia:
Rok 1923 w Krakowie, pod redakcją Józefa Buszko, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 1978.
Marian Porczak, Walki robotników z reakcją w listopadzie 1923 roku, Kraków, 1926.

Dodaj komentarz